Jest to opowieść o moich trzech
spotkaniach z istotą niematerialną. Długo i dość opornie szło mi przystąpienie
do tej pracy. Ostatnio czytałem wiele innych historii, co przekonało mnie do
otwarcia się na to zjawisko. Postanowiłem je opisać, choć minęło wiele lat od
tego czasu. Nie podam Wam tylko adresu, gdzie to miało miejsce. Wszystkie
opisane zdarzenia są prawdziwe i miały miejsce w tym samym domu, w tym samym
mieście. W dwóch przypadkach świadkami zdarzeń były inne osoby. Ale po kolei….
Pierwszy raz – dziwny „Gość”
Pierwsza historia zaczęła się bardzo
dawno temu. Przypuszczam, że wielu z Was moi czytelnicy w tym czasie jeszcze
nie było na świecie. Była druga połowa lat sześćdziesiątych XX wieku. Miałem
wówczas może osiem lat. Rzecz w tym, że nie pamiętam dokładnie, którego roku.
Było lato i odwiedziła moją rodzinę siostra mojej mamy ze swoją rodziną.
Łącznie było nas siedem osób. Starsi mieli swoje tematy a my bawiliśmy się w
trójkę. Chodziliśmy spać dość późno, ale zawsze wstawaliśmy wcześnie rano.
Jednak jeden poranek okazał się dość wyjątkowym dla wszystkich. Poprzedniego
dnia było upalnie i wieczorem była burza. Nie siedzieliśmy długo tego wieczora
i wszyscy poszli spać. Jednak nad ranem, kiedy panował jeszcze półmrok
wydarzyło się coś niesamowitego. Nagle niemal wszyscy przebudziliśmy się. Nikt
nie potrafił tego wyjaśnić, co właściwie się stało. Nie spaliśmy, a jedynie
wszyscy leżeli i sprawiając wrażenie śpiących kącikami oczu starali się zobaczyć,
co się dzieje. Sytuacja ta była o tyle dziwna, że normalnie to się wstaje i
zapala światło, mówi coś a tu nic. Coś dziwnie wszystkich sparaliżowało. W pewnej
chwili wszyscy zauważyli dziwną postać stojącą w wejściu do większego z pokoi.
Stała w bezruchu i jakby też zaskoczona sytuacją zastanawiała się, co zrobić?
Wejść, czy wyjść? Nie można było rozpoznać, czy to jest postać mężczyzny, czy
kobiety? Najdziwniejsze jednak było to, że nie było widać jej nóg, a sama nieco
prześwitywała jak brudna szara i gęsta firana. Po chwili bezszelestnie wycofała się do
kuchni, jakby tam „odpłynęła”. Usłyszeliśmy cichy dźwięk podobny do takiego,
jaki wydaje uderzona szklanka i wszystko znikło. Dopiero po tym wszyscy starsi
poderwali się na równe nogi pobiegli do kuchni. Jakie było zdziwienie
wszystkich, kiedy stwierdzili, że nie ma żadnego szkła, bo wszystko wieczorem
zostało umyte i schowane do kuchennych szafek. Okna są całe i jedynie
pozostawało uchylone malutkie okienko w łazience. Wujek z pozostałymi
sprawdzili parapet i wyszli sprawdzić za domem, czy nie ma śladów pod oknem.
Obawiano się, że mógł to być złodziej. Jednak na ziemi po deszczu nie było
żadnych śladów, które wskazywałyby na „wizytę” złodzieja. Parapet też był
czysty i suchy, choć na zewnątrz było mokro. Później długo trwały rozmowy o
dziwnej wizycie. Wracano do tego zdarzenia nawet po wielu latach. Do dzisiaj
nikt nie wie, kim lub czym był tajemniczy gość? Z perspektywy czasu by można
powiedzieć „nic takiego” i właściwie odesłać to w zapomnienie gdyby nie
następne spotkania, które okazały się jeszcze bardziej ekscytujące. Może nawet
za bardzo, co spowodowało, że pierwsze ze spotkań nabrało zupełnie innego,
nowego znaczenia. Cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz