7 czerwca 2012

Moje historie – trzy spotkania z istotą niematerialną


Jest to opowieść o moich trzech spotkaniach z istotą niematerialną. Długo i dość opornie szło mi przystąpienie do tej pracy. Ostatnio czytałem wiele innych historii, co przekonało mnie do otwarcia się na to zjawisko. Postanowiłem je opisać, choć minęło wiele lat od tego czasu. Nie podam Wam tylko adresu, gdzie to miało miejsce. Wszystkie opisane zdarzenia są prawdziwe i miały miejsce w tym samym domu, w tym samym mieście. W dwóch przypadkach świadkami zdarzeń były inne osoby. Ale po kolei….

Pierwszy raz – dziwny „Gość”

Pierwsza historia zaczęła się bardzo dawno temu. Przypuszczam, że wielu z Was moi czytelnicy w tym czasie jeszcze nie było na świecie. Była druga połowa lat sześćdziesiątych XX wieku. Miałem wówczas może osiem lat. Rzecz w tym, że nie pamiętam dokładnie, którego roku. Było lato i odwiedziła moją rodzinę siostra mojej mamy ze swoją rodziną. Łącznie było nas siedem osób. Starsi mieli swoje tematy a my bawiliśmy się w trójkę. Chodziliśmy spać dość późno, ale zawsze wstawaliśmy wcześnie rano. Jednak jeden poranek okazał się dość wyjątkowym dla wszystkich. Poprzedniego dnia było upalnie i wieczorem była burza. Nie siedzieliśmy długo tego wieczora i wszyscy poszli spać. Jednak nad ranem, kiedy panował jeszcze półmrok wydarzyło się coś niesamowitego. Nagle niemal wszyscy przebudziliśmy się. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić, co właściwie się stało. Nie spaliśmy, a jedynie wszyscy leżeli i sprawiając wrażenie śpiących kącikami oczu starali się zobaczyć, co się dzieje. Sytuacja ta była o tyle dziwna, że normalnie to się wstaje i zapala światło, mówi coś a tu nic. Coś dziwnie wszystkich sparaliżowało. W pewnej chwili wszyscy zauważyli dziwną postać stojącą w wejściu do większego z pokoi. Stała w bezruchu i jakby też zaskoczona sytuacją zastanawiała się, co zrobić? Wejść, czy wyjść? Nie można było rozpoznać, czy to jest postać mężczyzny, czy kobiety? Najdziwniejsze jednak było to, że nie było widać jej nóg, a sama nieco prześwitywała jak brudna szara i gęsta firana.  Po chwili bezszelestnie wycofała się do kuchni, jakby tam „odpłynęła”. Usłyszeliśmy cichy dźwięk podobny do takiego, jaki wydaje uderzona szklanka i wszystko znikło. Dopiero po tym wszyscy starsi poderwali się na równe nogi pobiegli do kuchni. Jakie było zdziwienie wszystkich, kiedy stwierdzili, że nie ma żadnego szkła, bo wszystko wieczorem zostało umyte i schowane do kuchennych szafek. Okna są całe i jedynie pozostawało uchylone malutkie okienko w łazience. Wujek z pozostałymi sprawdzili parapet i wyszli sprawdzić za domem, czy nie ma śladów pod oknem. Obawiano się, że mógł to być złodziej. Jednak na ziemi po deszczu nie było żadnych śladów, które wskazywałyby na „wizytę” złodzieja. Parapet też był czysty i suchy, choć na zewnątrz było mokro. Później długo trwały rozmowy o dziwnej wizycie. Wracano do tego zdarzenia nawet po wielu latach. Do dzisiaj nikt nie wie, kim lub czym był tajemniczy gość? Z perspektywy czasu by można powiedzieć „nic takiego” i właściwie odesłać to w zapomnienie gdyby nie następne spotkania, które okazały się jeszcze bardziej ekscytujące. Może nawet za bardzo, co spowodowało, że pierwsze ze spotkań nabrało zupełnie innego, nowego znaczenia. Cdn…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz